ka — rzekł zwolna stary — i żałuję, że panu odpowiedzieć nie mogę...
Oczekiwanie trwało krótko; wąsaty podoficer, jakby się namyśliwszy, odezwał się po polsku, z akcentem, który świadczył, że języka tego rzadko używał.
— Gdzie jest wnuk pański, Grzegorz Treuberger?
— Nie wiem — rzekł stary krótko.
— Był tutaj — mówił — przysłany.
— Był razem z matką, ale go niéma — odparł stary.
— Jeżeli go ukrywacie, a znaleziony zostanie, pan wié?... czeka go odpowiedzialność...
— Szukaj go pan — rzekł gospodarz — ani on ucieka, ani ja go chowam. Po prostu poszedł może w pole, albo pojechał w sąsiedztwo...
Żandarmi rozpoczęli poszukiwania we dworze, na strychu, po bliższych budowlach, ale nigdzie nie znaleźli śladu zbiega.
Ekonom i ekonomowa przygotowali na folwarku obfite śniadanie i zatrzymali na jakiś czas wojskowych. Naostatek, po usiłowaniach nadaremnych, wysłani zdecydowali się do miasteczka z próżnemi powrócić rękami.
Matka, widząc ich odjeżdżających, swobodniéj dopiero odetchnęła. Grzesia — nie znaleziono. Pociecha to była przedwczesna.
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/240
Ta strona została skorygowana.