Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/241

Ta strona została skorygowana.

Gdy ekonomowa znać dała o wysłanych do Lubachówki żandarmach dla pochwycenia Grzesia, i udało się jéj w czas go jeszcze pochwycić ze dworu... ona, mąż i Dydaś tymczasowo ukryli go w stogu siana, gdzie nikt kryjówki domyślić się nie mógł.
Śniadanie dla głodnych żołnierzy zbyt miało ponęty, aby mu się oprzéć mogli, chociaż w czasie spełniania swych obowiązków przyjmować go nie byli powinni. Zaledwie rozpoczęli piwo popijać i zajadać obficie zastawione kiełbaski z kapusta, jednę z ulubionych potraw niemieckich, Dydaś, koni parę mający przygotowanych już, za oborami w zaroślach, siadł razem z Grzesiem i puścił się do lasu. Tu, owa pamiętna protokółem Frejera, buda pusta, za tymczasowe im miała służyć schronienie. Puścili się ku niéj drożyną, na któréj rzadko kogo napotkać było można, a najmniéj o dniu białym.
Jeden tylko Frejer czasem dla swych interesów, których się nie wyrzekał nigdy, drożyną tą przejeżdżał, ale pilnował się, aby nikogo nie spotykał...
Właśnie dnia tego był na swym objeździć, gdy, usłyszawszy stąpanie koni, rzucił się w zarośla, aby nie być spostrzeżonym.
Z kryjówki swéj łatwo mu było zobaczyć i poznać Dydaka, a w jego towarzyszu domyślić się wnuka Lubachowskiego, o którym wiedział przez Minę.
Przypatrując się im pilnie i usiłując napróżno