Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/244

Ta strona została skorygowana.

Ekonomowa, siedząca w oknie, gdy zobaczyła powracającego samego Dydaka, nie mogąc zrozumiéć, co to znaczyło, przeczuwając już nieszczęście jakieś, wybiegła naprzeciw niemu.
— Jezusie Nazareński! — wołała, — co zrobiłeś z paniczem!
Dydak zsunął się z siodła milczący, ale twarz jego okazywała, że nie miał nic dobrego do oznajmienia.
— Gdzie panicz? — nagliła ekonomowa; jemu, pot z czoła się sączył.
— A!... — rzekł — Frejer nas zdradził, podpatrzył i naprowadził żandarmów... Wzięli go...
Z krzykiem, nie słuchając już nic więcéj, ekonomowa powróciła do izby, z któréj mąż jéj wyglądał...
— Wzięli panicza! — wołała... — Spisał się Dydak!... Boże jedyny! co poczniemy... co matka powié, gdy się dowié?... a nie można taić przed nią... co dziad?
Dydak stał, jak obwiniony u sądu.
— Posłuchajcież, jak się to stało, — zawołał, — jam nie winien.. Frejer zemsty szukał nad nami.
Począł rozpowiadać całą swą wyprawę nieszczęśliwą, poprzysięgając, że Frejerowi kark skręci, że go do torby przyprowadzi, że go spali i t. p.
Krzysia, mało słuchając tych odgróżek, pobiegła do dworu. Przed matką taić nie było można, co się stało, bo ona jedna dziecko swe ratować mogła.