Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/256

Ta strona została skorygowana.

Przybywszy do Żarnowa, Lubachowski, przeciwko zwyczajowi, miał nawet pewną trudność, aby go przypuszczono do hrabiego. Hrabia był niedysponowany. Zapytano grzecznie Lubachowskiego, czy konieczném było widzenie się? w ostatku, gdy już miał odjechać, aby naprzykrzonym nie być, kamerdyner dał mu znać, iż... hrabia go przyjmuje.
Lubachowski znalazł go bladym, zmęczonym, uskarżającym się na zły stan zdrowia.
Rozmowa naturalnie dotknęła najdrażliwszéj kwestyi obecnéj. Starzec z boleścią odmalował położenie swoje, a choć o nic nie prosił, domyślić się było można, iż tu przyszedł szukać ratunku.
Długie najprzód milczenie nastąpiło po tych wyznaniach starego. Hrabia westchnął parę razy.
— Wyznam panu — rzekł wreszcie — iż nie rad mówię i słucham o kwestyach tych, które z rozporządzeń władzy wypływają. Chociaż-by one były najostrzejsze, najdotkliwsze dla nas... mam to przekonanie, iż je wywołuje konieczność, że w górze równie one bolą, jak nas... My sądzić o tém nie mamy prawa, bo nam danych braknie...
Lubachowski słuchał, nie rozumiejąc.
— Szanowny panie! — dodał hrabia — uczyń mi tę łaskę, nie mówmy o tém...
Osłupiał stary, ale, posłuszny, natychmiast przerwał ciąg dalszy użalań swych i krytyki. Hrabia zwrócił rozmowę na gospodarstwo, ceny zboża, sto-