Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

sunki zagraniczne, konkurencyą amerykańską i t. p. Lubachowskiemn to wszystko tak było teraz obojętném, iż, przesiedziawszy jeszcze minut kilka, wstał i począł się żegnać. Hrabia przeprowadził go aż do drzwi.
— Nie mogę się powstrzymać — rzekł, przybywszy do progu i podaną rękę Lubachowskiego cisnąc z lekka — abym panu nie udzielił rady... Stosunek mój z książęcym domem, który zachował tak miłe i wdzięczne o nim wspomnienie (stara księżna jeszcze niedawno mnie o was zapytywała), wkłada obowiązek ostrzeżenia pana... O téj kwestyi expulsyi, wygnań i t. p. nie należy mówić... potrzeba to znieść, a nie sądzić... To jeszcze nasze położenie pogorsza...
— Moje, panie hrabio, — odparł Lubachowski chłodno — już chyba się nie może pogorszyć, bo ja należę do tych, którzy na starość ukochaną ziemię porzucić muszą...
Hrabia cofnął się, jakby zetkniecie z człowiekiem proskrybowanym przeraziło go.
— Jakto? pan?
— Tak jest, ja.
— Otrzymałeś pan rozkaz?
— Nie jeszcze; ale nie ulega wątpliwości, iż mnie on czeka — rzekł Lubachowski. — Nie wiadomo może panu hrabiemu, iż córkę mam za bardzo