Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/261

Ta strona została skorygowana.

wiedzią. — Jeżeli pan chcesz Niemca, dam ich dziesięciu, poczynając od sąsiadów Frejera i Brausego, którzy się już do mnie zgłaszali.
— Niemcowi! za nic w świecie! — przerwał Lubachowski. — Nieubłaganymi oni są dla nas, obowiązkiem naszym być niezłomnymi. Wprawdzie na stare lata może mi zabraknąć dachu nad głową i chleba, ale — Bóg łaskaw... Rodzina książąt, któréj służyłem długo, da mi, spodziewam się, przytułek.
Czerwiecki nie namawiał.
Lubachówka, przez długie lata bardzo pracowicie i troskliwie zagospodarowywana, nęciła wielu; ale obawa jakaś odpędzała od niéj.
Stary z niecierpliwością oczekiwał katastrofy; każdy turkot w dziedzińcu, każdy posłaniec z listem, zdawał mu się oznajmywać ów wyrok nieunikniony.
Ekonomowa codzień prawie jeździła do miasteczka na zwiady i powracała z niczém. Huba z wielką przykrością postrzegał, że się coraz zbliżała poufaléj do Riedla, który, choć teraz unikał wspominania o niéj, cały żył nią zajęty. Dawna swoboda, z jaką się w Hoteliku Poznańskim zabawiano przy piwie i bilardzie, pod naciskiem smutnych teraźniejszych stosunków zmieniła się w podejrzliwe milczenie i nieufność, wystrzegano się gospodarza,