Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/267

Ta strona została skorygowana.

— Zkąd wniosek? — zapytał dziekan.
— Stoi tu przecież Jacek — rzekł, przypatrując się Lubachowski.
— Nosicie to imię — dodał proboszcz.
— Tak jest, tylko nie od chrztu — rzekł Lubachowski, ale dopiéro od bierzmowania. Na chrzcie sobie przyniosłem imię Grzegorza, a pobożność matki, która miała szczególne nabożeństwo do świętego apostoła Rusi, skłoniła mnie, iż przy bierzmowaniu wziąłem to imię.
Dziekan milczał... Wkrótce téż i Grzegorzowi papier wypadł z ręki, pogrążył się w myślach.
— Zagadka to jest, zagadka — przerwał milczenie ks. Roman. — Nie umiem jéj wytłómaczyć inaczéj, jak późniejszém wpisaniem metryki i nieostrożnością tego, co ją zaregestrował... ale, nic ujmuje jéj to autentyczności... Spisywano pewnie z popalonych arkuszy, a kopista, znając was, dopełnił, co mu się zdawało potrzebném.
— Nie rozumiem — dodał stary — lecz cud ten łaski Bożéj nade mną przyjmuję... Będziesz więc, ojcze mój, łaskaw, wydać mi z mocy tego metrykę, którą ja może od wygnania się obronić potrafię. Cieszy mnie to dla siebie, ojcze łaskawy, ale więcéj jeszcze dla córki, zięcia i wnuków. Sit nomen Domini benedictum.
Dziekan uścisnął go rozrzewniony. Starał się radość, jakiéj doznawał, przelać w starego, lecz ten,