Łamała sobie głowę, jakim-by sposobem na nowo go pozyskać mogła. Frejer, nie zważając na nią, z żoną i Brausem, o wszystkich swoich zamiarach mówił najotwarciéj. Mina słuchała spokojnie, mógł więc wnosić, że podzielała jego uczucia, a o Dydaka nie dbała już wcale, przekonawszy się, że z małżeństwa z nim nic być nie może.
Jakoż Dydak zaprzysiągł się z nią zerwać zupełnie i nigdy nawet nie spotykać. Jak dawniéj szukał jéj i zabiegał dla widzenia się na osobności, tak teraz uciekał i stronił. Niemkę to przyprowadzało do szaleństwa. Postanowiła bądź co bądź go złapać, zmusić do rozmówienia się z sobą i jakimkolwiek kosztem go pozyskać. Frejera nie lubiła nigdy, teraz przekonaną była, że się nią posługiwał tylko, nienawidziła go...
Z dawnych schadzek z Dydakiem pozostawała jéj dokładna znajomość wszystkich jego obrotów. Postanowiła z tego korzystać.
Z zuchwalstwem i odwagą, które tylko zawiedzione nadzieje wielkie dać mogą, wieczorem tegoż samego dnia, gdy Frejer z Brausem byli w mieście, z głową zawiązaną chustką, w tulubku ciepłym, Mina czekała sprzeniewierzonego na gościńcu, którym z pola musiał powracać.
Wypadła naprzeciw niego tak gwałtownie ze swéj kryjówki, iż koń pod Dydakiem spłoszony o mało go nie zrzucił, a gdy silną dłonią potrafił
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/298
Ta strona została skorygowana.