Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

wstrzymać źrebca, Mina chwyciwszy go za połę, głosem błagającym, łkania pełnym, zaklinać go tak zaczęła, iż się ulitował nad nią, odezwało się jakieś uczucie dla niéj, którego on sam nigdy nie badał, a do którego rozwinięcia najwięcéj się przyczyniała poczciwa młodość i dobre jego serce.
Zsiadł z konia, chcąc tym razem skończyć z nią stanowczo i żadnéj nie zostawić nadziei.
Mina naprzód rozlała się we łzy i wyrzuty, malując mu miłość swoję, a jego niewdzięczność. Zaręczała mu znowu, że gotową była do największych ofiar dla niego, że chciała być Polką i służyć jemu i jego nieszczęśliwym braciom, których losy dzielić była gotową.
Dydak napróżno temu potopowi słów chciał tamę położyć; długo nie dała mu słowa powiedziéć, a gwałtownością swą w końcu ujęła go nieco i litość w nim obudziła.
Z pewną więc względnością dla niéj, Dydak, jąkając się, bo wymownym nie był, tłómaczył się, wszystko składając na Frejera.
Mówiąc o nim, wpadł w taki zapał, iż się zdradził z chęcią pomszczenia się na nim za nikczemną zdradę.
— Słuchaj-że mnie — odparło dziewczę, chwytając ostatnią zręczność naprawienia złego. — Myślisz może, iż ja go bronić będę, że ja mam dla tego skąpca choć odrobinę przywiązania? Ja go tak,