Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/30

Ta strona została skorygowana.

wałem się o Was upewnić. Powiem mu, że związany jestem słowem, a żaden Treuberger nigdy danego nie złamał...
Wszystko to, jak jakie marzenie, spadło na biednego pana Grzegorza, bo nigdy w świecie nic podobnego się spodziewać i przewidywać nie mógł. Chodził upojony, niespokojny i smutny.
We dwa dni potém, pożegnawszy rozpłakaną Marynkę, uścisnąwszy w milczeniu starego ojca, referendarz wyjechał do Berlina.
Przez dni kilka z trwogą spodziewano się i oczekiwano listu od niego, ale upłynął tydzień i nie dał znaku życia.
— Twardo mu idzie z ojcem — mówił, wzdychając, Grzegórz — ale nie pisze nic; jest to znakiem, że nie zdesperował...
Marynka chodziła rozgorączkowana...
Oczekiwane pismo przyszło nareszcie, adresowane do Lubachowskiego. Referendarz donosił mu, że z ojcem dotąd nie mógł nic jeszcze doprowadzić do końca, ale spodziewa się, iż opór jego przełamać musi. Dla Marynki było tylko pozdrowienie najczulsze i prośba, aby ufności w nim nie traciła.
Ani stary ojciec, ani ona, nie znali radzcy handlowego, ojca Roberta; nie mieli wyobrażenia o charakterze jego i sposobie myślenia. Z tego, co o nim czasem syn wspominał, wnosił Lubachowski, iż być