musiał żelaznéj woli i energiczny; ale i synowi na tych przymiotach nie zbywało.
Marynka, z suchemi oczyma, zapewniła ojca, iż gotowa czekać lat dziesięć, a tak jest pewną serca Roberta, iż wątpić o niém za grzech-by sobie poczytywała.
Lubachowscy mało krewnych mieli; jednakże, szanując najdalsze krwi związki, pan Grzegorz ze wszystkimi utrzymywał korespondencyą i Marynce do nich pisać polecał. Między innymi, od stryjecznych stryjeczna, zwana pomimo to ciocią, niejaka pani Ząbkowska, dziedziczka jednéj wioseczki w Płockiém, która Marynkę widywała i bardzo się do niéj przywiązała, pilno się jéj losem zajmowała. Cioteczny zaś brat Lubachowskiego, Sawicz, niegdyś wojskowy, który niekiedy w domu ich przebywał, także był w niéj rozkochany, jak we własném dziecku. Los Marynki obchodził ich oboje bardzo gorąco. Ząbkowska zaś nietylko cierpiéć nie mogła Niemców, ale wszelki związek z nimi poczytywała za zbrodnią. Sawicz miał wszystkie dawne przeciwko nim wstręty i niechęci, a wymyślał im całe życie. Marynka i ojciec jéj z trwogą myśleli o tém, jak im potrafią donieść o składającém się małżeństwie. Ona prosiła ojca, aby ją wyręczył, on utrzymywał, że ona to lepiéj potrafi.
Spierali się jeszcze, gdy od Sawicza przyszedł list piorunujący. Dowiedział się on z boku o sto-
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/31
Ta strona została skorygowana.