kraj opuścił. Złożyliśmy metrykę pańską... przyjęto ją, ale oświadczono powątpiewanie, aby ona za wiarogodny dokument uważaną być mogła.
— Cóż robi stary?
— Modli się i siedzi spokojnie; niepodobna zrozumiéć, co myśli — mówiła Krzysia. Niepokoi się tylko córką i wnukiem, o których nie ma wiadomości. Pisał trzy razy do zięcia — napróżno...
Zaledwie nieco odetchnąwszy, ekonomowa pobiegła na probostwo.
Ksiądz dziekan, sam jeden, zaczytany był w jakiejś gazecie i oczy ocierał. Zobaczywszy wchodzącą, wstał prędko i pośpieszył ku niéj.
— Stary... co robi wasz stary? — zapytał. — Śmiertelnie jestem o niego niespokojny... Mówią mi, że odebrał rozkaz... Złożyłem metrykę...
Tu zniżył głos stary dziekan.
— Metrykę lekceważą — dodał — nie ma ona wagi... nawet posądzają, że sfałszowaną została.... ale któż-by śmiał?...
Ręce podniósł do góry.
— Wielki Boże! — dodał — jak straszliwych dożyliśmy czasów!...
— Ależ metryka... — wtrąciła Krzysia.
— Metryka jest wyjęta z nadpalonéj księgi — rzekł dziekan. — Odrobina dobréj woli mogła ją uczynić ważną; złość i niechęć odrzucić ją może...
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/313
Ta strona została skorygowana.