Prosić, na nic się nie przyda... Cóż się stanie z Lubachówką?
— Porzucimy ją na łaskę Bożą... na tych, którym tu pozostać bodzie wolno; ale ani mój mąż, ani Dydak, nie będą mieli prawa tu mieszkać... Lubachowski gotów jest ją sprzedać, byle w polskie przeszła ręce...
Dziekan namyślał się długo.
— Lubachówkę może pozostawić córce... — szepnął.
— Ale my żyć z czego nie będziemy mieli... — westchnęła ekonomowa. — Z familii książęcéj niéma nikogo, co-by się starym zaopiekował... Gdzie się podziejemy? co zrobimy z sobą? Na podróż nawet brak grosza, a spieniężyć niéma czego...
Ksiądz Roman zadumał się; podszedł do okna i spojrzał na podwórze, które bladém światełkiem księżyca było nieco rozjaśnione.
— Muszę jechać do starego, choć mu innéj pociechy, nad poddanie się woli Bożéj z rezygnacyą, zawieźć nie mogę.
Zawołał chłopca i zaprzęgać rozkazał. Konie i ludzie do tych wycieczek nocnych do chorych i umierających byli przywykli. Krzysia miała tu nocować, bo musiała szukać pieniędzy.
W niespełna ćwierć godziny, stara bryczyna dziekana toczyła się ku Lubachówce, a gdy ksiądz,
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/314
Ta strona została skorygowana.