Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/323

Ta strona została skorygowana.

ktorowie czasem w chorych zwątlone siły arszennikiem podnoszą. Bóg tak samo daje nam ból-arszennik, aby obudził w nas moc wyczerpaną... Odżywamy pod chłostą!!...
Starzec był sam w istocie przykładem najlepszym tego działania boleści, jako lekarstwa na człowieka. Przed chwilą upadły, dźwigał się, poruszał, żył, odmłodniał.
— Ale ja cię opuszczać nie myślę wcale — przerwała Marynia — ojcze drogi, ja z tobą, na krok cię nie odstąpię.
— To nie może być — chłodno począł Lubachowski — masz dzieci i dla nich obowiązki, a im mniéj po myśli twéj są wychowane, tém więcéj czuwać powinnaś nad niemi! A! mój poczciwy, biedny Grześ! mów mi, co się z nim dzieje? Wzięli go ztąd... co go tam spotkało?
Marya się ożywiła na wspomnienie syna.
— Mogła go spotkać w istocie surowa kara za zbiegowstwo — odparła — ale ojciec wstawił się za nim, tak się domyślam; całą jego karą, że go przytrzymano w lekkim stosunkowo areszcie, a we dnie dają mu w kancelaryi zajęcie. Biedny, to wiem; rad-by się wyrwać z ich rąk i tu przyleciéć, ale nie może.
— I nie winien! — zawołał stary — ja napisze do niego, posłusznym być musi ojcu. Za jego miłość dla ciebie i dla mnie kocham go mocno, ale