Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

upierała mi towarzyszyć, bo ona tu potrzebniejsza przy synach. Témbardziéj, że Grzesia niéma, a lękam się, aby go nie germanizował ojciec gwałtownie.
Marya jeszcze się nic nie odezwała, a to milczenie właśnie trwożyło starca, który znał charakter córki. Z tą samą determinacyą z jaką niegdyś wychodziła za mąż, przyjmowała teraz wszystkie następstwa losu, jaki sobie zgotowała sama.
Natychmiast po wyjeździe dziekana, Lubachowski kazał do siebie przywołać Dydaka i ekonoma.
Ci, choć nie wiedzieli o niczém, trwożyli się już przybyciem i pobytem Orochowskiego. Dydak dopatrzył się danych zadatkowych pieniędzy. Z Chodzibojem przywlokła się, wymizerowana do niepoznania, zachrypła, zmęczona, Krzysia.
— Pan Bóg nam pomaga w naszéj niedoli — rzekł bardzo spokojnie. — Lubachówkę mi się udało sprzedać, jak na taką chwilę, wcale nieźle...
— Może Orochowskiemu, uchowaj Boże? — wtrącił Dydak.
— Dla czegóż, uchowaj Boże? — rzekł groźno Lubachowski. — Cóż to ma znaczyć?
— Ach! — zawołał Dydak — ja inaczéj powiedziéć nie mogę! toż to przecie najlepszy przyjaciel Brausego i Frejera, z którymi razem frymarczy i jest we wszystkich ich konszachtach. Jeżeli on