Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

Lubachowski, od czasu gdy się referendarz oświadczył, osowiały, zamyślony, wychudły, żółty, zdawał się nagle zestarzałym i bezsilnym. Bijać się z myślami, doszedł do tego, że skutkiem małżeństwa, ostatni kawałek ziemi, spuścizny wiekowéj po przodkach, oddać będzie musiał w ręce obcego i Lubachówka zniknie, wcielona do „Deutsch Lubokau.“
To świętokradztwo, jak się wyrażał, tkwiło mu sztyletem w sercu.
Z wielką siłą ducha znosiła wszystko Marynka, lecz ojciec widział z podziwieniem, że miłość dla Roberta oddziaływała na jéj pojęcia, na uczucia, na to, w co dawniéj wierzyła i kochała.
W sprawie religii, o któréj ojciec mówił często, począwszy od wielkiéj tolerancyi, od tego, że ona może chodzić do kościoła katolickiego a nie do protestanckiéj kirchy, Marynka już przypuszczała teraz, że gdyby i ona poszła z mężem do jego kościoła, w którym czczono Chrystusa, nie popełniła-by grzechu... Tak samo było z innemi trudnościami, które ona ofiarą siebie rozwiązywała, a Lubachowski słuchając jéj, płakał i w głowę ją całował.
Zaczęły potém przychodzić listy referendarza do narzeczonéj, ciągle obiecujące, ale niedonoszące o szczegółach żadnych. Lubachowski się niecierpliwił, Robert sam przybyć obiecywał, ale nie mógł...
Stan ten niepewności trwał kilka miesięcy, w ostatku referendarz przyjechał z ojcem, radcą