cząć nieco. Tylko Marya nie odzyskała spokoju, i po odjeździe żołnierzy, nad pozostałą załogą lamentowała wielce. Lubachowski tak był przejęty tym niespodzianym wypadkiem, że zapomniał nawet o najczynniejszéj zazwyczaj istocie — ekonomowéj, któréj przez cały czas poszukiwań widać nie było. Zdziwiło go to, gdy sobie ją przypomniał.
— Na Boga! — zawołał — toć prawéj ręki nam brakło!... Gdziesz Krzysia jest?
— Wczoraj jeszcze z wieczora za własnym interesem pojechała do miasteczka i dotąd nie powróciła, ale tylko-co jéj nie widać...
Przywołano Chodziboja, który oświadczył, że żona jego miała najpewniéj przybyć wieczorem.
W godzinę potém, w istocie nadjechała i wprost przybiegła do pani Maryi. Twarzyczkę miała promieniejącą i rumieńce niezwykłe.
Marya rzuciła się na jéj spotkanie.
— Pan Grzegorz — zawołała od progu — jest już bezpieczny... za granicą... niech państwo o niego będą spokojni. Jeżeli wyśledzą, że go ztąd wyprawiono, ja za wszystko odpowiadam, bom ja go wyexpedyowała... Udało mi się dla niego nawet dostać paszport, i nie powróciłam, ażem go w miasteczku umieściła u człowieka, za którego odpowiadam. Będzie tam czekał na nas, albo na rozkazy pani.
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/342
Ta strona została skorygowana.