Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/343

Ta strona została skorygowana.

Marya ściskała ją, nie mówiąc nic, a z radości wielkiéj, chcąc czémkolwiek obdarzyć ją na pamiątkę, zdjęła żywo bransoletę z ręki i zmusiła, aby ją od niéj przyjęła. Lubachowski pobłogosławił uszczęśliwioną dokonaném dziełem i ucałował w głowę..
— Niéma-to jak kobiety... — odezwał się. — Myśmy do gadania i rady jedyni, ale one tylko umieją z czasu korzystać i wziąć się do roboty w porę,..
— Cóż Grześ? — przerwała matka.
— Kazał mi rączki państwa ucałować — odparła Krzysia. — Nieulękniony był i tak w chłopskiéj siermiędze pięknie wyglądał, że choć go było malować... Dwa razy-śmy się spotykali z żandarmami...
Matka zadrżała.
— Oni tu, słyszę, wszystko do góry nogami poprzewracali... — dodała — mąż mój nawet nie probował ich podpoić... Powiada, że pić nie chcieli... Pewnie, gdy ich obu razem częstował; trzeba było, rozdzieliwszy ich, w kątku sznapsa podstawić... Na noc ja im dam takiego rozumu, że my spać będziemy mogli spokojni... Paniczowi téż tam w ciepłéj izbie posłano i będzie mógł za parę bezsennych nocy odespać...
— Teraz koléj na nas! — dodał Lubachowski. — Byle Orochowski pieniądze przywiózł, go-