możesz mi drugie poświęcić... Oddałam ci młodość moję, służyłam wiernie, nie słyszałeś skargi z ust moich... niech-że mi choć teraz wolim będzie służyć ojcu i spełnić najświętszy obowiązek.
Lubachowski powtórnie zaprotestował:
— Ofiary téj nie mogę przyjąć...
Nie ustępował nikt; na wszystkich twarzach, oprócz najmniéj wyrazistéj Roberta, widać było rezygnacyą, ale i siłę nieprzełamaną.
Marya podeszła do ojca, uklękła przed nim, objęła go i słodkiemi wyrazy błagała, ażeby się oddalił.
— Pozwól mi z nim pozostać, pożegnać go — rzekła. — Nie słuchaj, nie gryź się tém, czemu nie ty, alem ja jedna winna.
Lubachowski chciał wstać, ale siły mu zabrakło chwilowo.
Marya zwróciła się nagle do męża i, wskazując na pogrążonego w sobie ojca, rzekła żywo:
— Uproś mu nie łaskę, bo on jéj nie żąda, ale ulgę... Mogą mu przedłużyć ten nieszczęsny termin... a potém... Widzisz, że chory, wiész jego wiek...
Zadumany głęboko Treuberger, nareszcie zdawał się złamanym.
— Sprobuję... — odparł cicho, tonem, który kazał wątpić, ażeby próba ta powieść się mogła — sprobuję...
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/350
Ta strona została skorygowana.