Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/361

Ta strona została skorygowana.

wało mu się, że małą powolnością mógł-by sobie wielką wyrobić zasługę.
Wyjazd z Berlina żony Roberta, powtórna ucieczka syna, były mu znane. Nie żądał rozkazów, ale chciał skazówki tylko, a gotów był starego Lubachowskiego wyrwać ze złéj toni. Treuberger był w tym stanie ducha, który jasnowidzenie daje, i gdy asesor wszedł z teką do jego kancelaryi, wiedział już, że niechybnie będzie badanym.
Nawyknienie do bezwzględnéj karności przywróciło mu cały hart duszy. Zimno, urzędowo, sucho, referent rozłożył statystyczne swe rubryki i wskazał szczególne w nich wypadki. Choroba starego stała tu zanotowaną; szło o to, czy go kwalifikowała do przedłużenia terminu pobytu. Treuberger stał, słuchając, oczy wlepiwszy w papiery; nie zdradził się z najmniejszą oznaką niepokoju lub zajęcia...
Asesor trzymał długo palec na rubryce, imieniu i nazwisku, dając czas zwierzchnikowi do odezwania się choćby słowem jedném, do porozumienia poruszeniem; ale Robert, z krwią zimną, uwagę jego przeniósł na wypadek inny: młodzieży, niemającéj praw obywatelstwa pruskiego, która w wojsku służbę odbyła.
— Władze wojskowe muszą być wezwane do udzielenia zdania w tym przedmiocie — rzekł. — W ogóle idzie tu o obostrzenie zawsze, nigdy o złagodzenie litery prawa...