Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/362

Ta strona została skorygowana.

Referent zdumiony, zatrzymał się jeszcze, i widząc w końcu, że milczenie nie jest przypadkowém, ale obmyślaném i umyślném, posunął się daléj. Staremu Lubachowskiemu terminu nie można było przedłużyć...
Urzędnik, o którym mowa, był, jak na biurokratę, dosyć osobliwą postacią. Zamiast się rozkochać w tém powołaniu, które mu otwierało szerokie podwoje przyszłości, chorował na literackie mrzonki, pisywał feljetony pod imieniem Plautulus, a nawet stworzył był już romans kryminalny. Szło mu o poznanie różnych warstw społeczeństwa, o wślizgiwanie się do salonów, a pani Treubergerowa otworzyła mu drzwi swojego. Miał za to dla niéj wdzięczność wielką, a Marya zaufanie w nim, bo go dobrém sercem sądziła. Pragnął jéj usłużyć, wiedząc, że los ojca mocno ją obchodził.
Tegoż dnia odebrał pocztą kartkę bez podpisu, cyframi M. T. oznaczoną tylko. W kilku słowach mieściła ona prośbę za chorym starcem. Pocztowy stempel dozwalał odgadnąć, zkąd pochodziła. Ona go skłoniła do przyjścia pośpiesznego z referatem; a gdy to żadnego nie miało skutku, do rozmyślania, czy mógł i czy powinien był poświęcić się dla mało co go obchodzącéj rodziny? Ale miał prawdziwe uwielbienie dla arystokratycznego zjawiska, jedynego w swym rodzaju, jakiém dla niego była pani Marya. Ubogi, żonaty, pewnie-by się był nie po-