Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/364

Ta strona została skorygowana.

— Podpis mój był-by tu zbytecznym i niewłaściwym...
— Ale brak, choć konieczności położenia go niéma, uwagę na wypadek zwrócić może — rzekł urzędnik.
Pot zimny oblewał czoło Jego Excellencyi.
— Przejdźmy do innych punktów — wyjąknął z trudnością Robert.
Skończyło się na tém, ale nie bez następstw, których usłużny asesor przewidziéć nie mógł. W tych sferach, które zdają się stać wyżéj nędznych kancelaryjnych rywalizacyi, bliżéj upragnionego celu, dobiegający do mety wzajem sobie zazdroszczą tego, czego się dobili.
Robert otoczony był zawistnymi ludźmi, i nazajutrz już szeptano, że dopuścił się pobłażania w interesie własnym, wyrobiwszy ojcu żony pozwolenie pobytu, chociaż sekretne raporta malowały starego jako zakamieniałego Polaka.
Z téj drobnostki zrobiono rzecz wielką, która w wyższych sferach nabrała rozgłosu. Wcale nie domyślając się tego, Robert właśnie winszował sobie energii, z jaką się oparł pokusie, gdy przestrzeżono go, iż... został posądzonym.
Brak podpisu jego nawet wskazywano jako dowód niezmiernéj przebiegłości. Tymczasem z pośpiechem, jaki cechował piérwsze kroki w téj sprawie, rozkazy zostały wydane, i w miasteczku powi-