tano z radością wiadomość, że Lubachowski folgę uzyskał.
Ekonomowa, która na czatach więcéj przebywała w miasteczku powiatowém, niż w domu, dowiedziawszy się o tém późno wieczorem od Riedla, nie miała nic pilniejszego nad pośpieszenie z tém do domu.
Stary Grzegorz, który już miał czas ochłonąć, na wszystko się przygotować i ukołysać wzburzone myśli, przyjął doniesienie z obojętnością prawie. Córka widziała w tém swe zwycięztwo, chociaż listu od męża nie otrzymała.
— To w najmniejszéj rzeczy nie zmienia mego położenia — rzekł Lubachowski — tylko zamiast berlaczy, do podróży będę musiał włożyć kalosze...
Ruszył ramionami.
— Myślmy, co poczniemy z Grzesiem — dodał stary — o mnie wiele nie chodzi; on ma życie przed sobą. Siedziéć tam zamknięty w jakiéj dziurze, nie wiedziéć z kim obcując, nie może. Dla mnie zwłoka wydaje się łaską, dla niego będzie klęską. Co on tam robi?
Przytomna temu ekonomowa, starała się uspokoić starego, że pan Grzegorz miał tam przyzwoite towarzystwo, że mu dostarczano książek, że litościwy p. Leon Wodziński miał go do siebie wziąć na wieś; ale to wszystko nie starczyło staremu.
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/365
Ta strona została skorygowana.