Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/37

Ta strona została skorygowana.

téż przywiązał się do niego próżnią, jaką w jego sercu zostawiło osierocenie przez córkę.
Zaczęli około Lubachówki wielkie dzieło odrodzenia na małą skalę... Wszystko potrzeba było zrobić... począł Lubachowski z Dydakiem przekształcać wszystko. Nie było kątka, do którego-by nie zajrzeli... Brakło im porządnéj mapy folwarku. Dydaś zaimprowizował się geometrą i zdjął plan całéj posiadłości, który starczył do nowego podziału pól, projektu całéj linii rowów i t. p.
Na granicy, gdzie, tak przemytnicy dokuczali i mieli trakt zajęczy za swój własny, Dydak wymyślił cały systemat przeszkód i połapek, który tak utrudniał przemykanie się, a ułatwiał łapanie, iż się traktu złodzieje wyrzekli. Wprawdzie probowali za to podpalić starą stodole, ale tu ich pochwycono na uczynku i strach resztę złoczyńców rozpędził. Do Dydaka, przez zemstę strzelił któryś z nich; ale kula uwięzła w drzewie, a kaliber jéj był skazówką do nowych poszukiwań, od których nareszcie uszła nastraszona przemytników reszta. Lubachowski sam zajął się własnoręcznie sadem i ogrodem.
Przyszła koléj na budowy gospodarskie, na narzędzia ulepszone do uprawy roli. Z całym zapałem młodości brał się do tego Dydak, a stary tylko dawał mu rady i wskazówki. Oba robili każdą rzecz z największą możliwą oszczędnością, ale razem z drobnostkową dokładnością.