Walka między synem a córką skończyła się na tém, że Grześ zwyciężył.
Naznaczono miejsce bezpieczne, do którego pani Marya przybyć miała.
Nie było cienia niebezpieczeństwa... Grześ miał przyjaciół i w chłopskiéj siermiężce krążył swobodnie, jako parobczak, nad granicą.
Powierzchowność sama Treubergerowéj nie dopuszczała jéj nigdzie się pokazać, nie zwracając baczności na siebie.
Lubachowski, wyprawiając córkę, niespokojny, jéj i ekonomowéj zalecał ostrożność i pamięć na położenie Grzesia, który był dezerterem.
Z niewysłowioną radością chłopak się wyrwał za linią graniczną z przewodnikiem, pośpieszając do matki.
Przebrany był za parobczaka, ale, trochę się wpatrzywszy, maskaradę odkryć było można. Gwarzył wesoło, przechodząc przez las i zapytując swego towarzysza o nazwy ptaków i drzew. Gdy nagle z obu stron wypadający strażnicy jego i towarzysza pochwycili.
Za przemytników ich wziąć nie było można, bo przy sobie nie mieli nic podejrzanego, przewodnik więc spodziewał się, że ich puszczą, zrewidowawszy. Tłumaczyli się, że szli do krewnych, do wsi sąsiedniéj. Grześ nie stracił odwagi z razu, ale poznawszy jednego z żandarmów, który go ujął raz
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/373
Ta strona została skorygowana.