Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/384

Ta strona została skorygowana.

ców sprawy narodowéj, jak hrabia z Żarnowa, powinno było od nikczemności ochronić.
— Tak, mój ojcze — rzekł Lubachowski — ale u nas opinii ogólnéj niéma... Każde kółko inaczéj sądzi i trzyma...
Z powrotem od Orochowskiego ksiądz Roman przywiózł tylko obietnice... prędkiego ukończenia interesu.
— Wszystko to mi jest niezrozumiałém — mówił — Orochowski pieniądze ma, interes-by mógł jutro ukończyć, a nie chce...
— Więc myśli jeszcze na mnie co utargować? — zapytał stary.
— Nie wiem i nie rozumiem go — dodał dziekan. — Niespokojny o was, kazałem go śledzić. Mówią mi, że się ciągle znosi z Frejerem i Brausem. Posądzam go o frymarki z nimi.
— W takim razie zerwać-by z nim należało...
Ksiądz zamilkł i pomyślał chwilę.
— Nie bierz mnie za sofistę — odezwał się — ale trzeba być ścisłym w tém, co się czyni, a zbyt wiele od siebie nie wymagać. Nie chcesz sprzedać Niemcowi — bardzo dobrze; ale nie możesz stać na straży, aby się ten kawałek ziemi nigdy w jego ręce nie dostał. Jeżeli Orochowski popełni grzech na twoje on nie spadnie sumienie.
— Jeżelim go nie przewidywał — dodał pan