Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/390

Ta strona została skorygowana.

kupują, i gotowi tu kapustę posadzić... To się wié...
Stary pan Grzegorz powolnym krokiem wszedł do dworku.




Zmuszony kończyć, płacić i zabierać kupiony folwarczek, Orochowski, po długiém wahaniu się, naostatek przyrzekł z pewnością przybyć z notaryuszem, z tranzakcyą i pieniędzmi.
Na to tylko czekał stary, aby wyjechać, nie korzystając z przedłużonego terminu. Chciał uniknąć tego, aby się córka nie poświęcała dla niego. Niepokoił go tylko los nieszczęśliwego Grzesia, który dla miłości jego i matki się poświecił. Zdawało mu się, że ojciec powinien był małoletniemu wyjednać karę lekką; lecz z drugiéj strony, któż nie wié, jak karność pruska jest nieubłaganą dla wszystkich bez wyjątku?...
Przedłużona niepewność, nadzieje, zwątpienia, walki z sobą, z córką, znużyły starca: dla nich szczególniéj chciał raz końca stanowczego. Dydak wiedział o tém najlepiéj, bo mu powtarzał ciągle:
— Jechać!... jechać!... nie potrzebujemy łaski!... jedzmy...
Na dzień naznaczony stawił się Orochowski, taki skwaszony i skłopotany, jakby nie korzystny dla siebie interes miał doprowadzić do skutku, ale największą spełnić ofiarę. Lubachowski z gorącz-