Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/398

Ta strona została skorygowana.

wzbronioną. Grzesia przez to z grobu nie wywołasz, gdy się dopuścisz występku.
— Czy jéjmość myśli, że ja tego nie wiem? — zawołał Dydak — ale człowiek nie jest panem siebie, gdy go taka rozpacz uciśnie. Co się teraz stanie z matką jego, co z naszym panem!
— Niech-by ztąd jechał już i my z nim — przerwała ekonomowa — przynajmniéj dłużéj przed nim prawdę utaić będzie można, a tu lada co, lada słowo niebaczne, wszystko się wyda. W końcu, biedny, nie odbierając nic od córki, domyśli się nieszczęścia.
Postanowiono więc namawiać do odjazdu starego, i starać się przyśpieszyć opuszczenie Lubachówki. Chodzibój z żoną mieli tu pozostać dla zdania folwarku.
Okazało się jednak, iż nie mógł nikt tego uskutecznić, tylko Dydak, i stary téż jemu to chciał powierzyć. Do późnéj nocy wszyscy siedzieli i rozprawiali o swéj doli, a Krzysia tylko do Żabskiéj biegała, aby o niéj miéć staranie.
Dydak, który zaglądał do starego, cieszył się tém, iż go znajdował nieco uspokojonym. Za każdym razem, gdy przychodził dowiadywać się do niego, otrzymywał rozkazy, tyczące się pakowania, zaprzęgów, wyjazdu.
Następnego dnia był Piątek, względem którego Niemcy mają takie przesądy, jak my do dni Ponie-