Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/406

Ta strona została skorygowana.

jest nienawiścią zatrute. A! i ja nie będę mogła wytrzymać dłużéj, nie chcę, pójdę za Grzesiem moim.
— Pani masz drugiego syna — wtrąciła ekonomowa.
— Mówiłam ci: nie mam nikogo; on należy do ojca, Niemcem jest, nie zna mnie... nie potrzebuje, i ja téż dla niego się męczyć na tym świecie nie chcę...
Zaczęła płakać po cichu. Krzysia całowała jéj zimne ręce, prosząc, aby się uspokoiła.
Znaczną część nocy tak przebyły, po kilka słów przemawiając do siebie. Siostra miłosierdzia mogła odpocząć, ekonomowa ją zastępowała.
Późno w noc nadszedł doktor domowy z przybranym do pomocy, gdy już gorączka się wzmogła i stan choréj zwiastował, że się chwila rozwiązania zbliżała. Krzysia, która nie przewidywała téj strasznéj katastrofy, zrozumiała dopiéro znaczenie cierpień Maryi, gdy lekarz z obowiązku podszepnął, że czas było wezwać duchownego.
Uprzedzając go, Treubergerowa słabym głosem zawołała księdza...
Dla ekonomowéj, nie pojmującéj, aby boleść mogła tak szybko złamać i wysuszyć źródła życia, był to cios, jak piorun niespodziany!
Po raz wtóry nadszedł mąż i zbliżył się do łóżka, ale i tym razem zamknęła oczy, aby go nie widziéć, i nie odpowiedziała, gdy do niéj przemówił...