Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/408

Ta strona została skorygowana.

— Wszystko u nas skończone! Grzesia zastrzelił żołnierz, matkę jego taż sama kula przebiła... teraz koléj na naszego starca, który się pochylił do grobu... Zostało dosyć miejsca, aby trzech Niemców postawiło kołowrotki i krzewiło kulturę, robiąc szlafmyce i pończochy...
— Na Boga! — zawołał Huba — daj-że jéjmość pokój i... milcz... Gdyby kto posłyszał!...
Ruszyła ramionami.
— Nie było tu kogo od nas, z Lubachówki? — zapytała.
— Mąż wasz przyjeżdżał — przerwała Rózia — dowiadywać się o was... Od niego-śmy mieli wiadomość o Frejerze...
— Cóż nowego zbroił ten nasz przyjaciel? — spytała Krzysia.
— Nikomu już on szkodzić nie będzie — rzekł Huba. — Ja mu zawsze taki koniec przepowiadałem...
— Cóż mu się stało?
— Miał ciągle do czynienia z przemytnikami — to ich sprawa... — dodał Huba.
— Jaka sprawa? — nagliła niecierpliwa ekonomowa.
— Toć pewnie wiedziéć musicie, bo i w gazetach już stało — rzekł Huba — że strażnicy, objeżdżając rano granice, znaleźli go na ziemi leżącego,