i starego pana, który ją lubił bardzo, i panny Żabskiéj, i całego dworu. Chodzibojowa w swoim rodzaju była istotą oryginalną... Spełniała swe obowiązki gospodyni, wymagające ręcznéj pracy, często najgrubszéj, z zapałem i gorączką, a pomimo to, ciekawą była nauki i książek, i tego co w świecie się działo, tak, że ją od czytania oderwać było trudno.
Wyśmiewano ją z tego, ale i ona śmiała się, a nie myślała poprawić. Co na tym młodym a świeżym umyśle nauka, nieporządnie chwytana, połykana, nagromadzona bezładnie, wyrobić mogła, trudno określić. Łakomstwo wiadomości nie dawało jéj nic doprowadzić do końca, miała więc w głowie po trosze wszystkiego i tylko osobliwym darem przeczuwania prawdy trafiała na nią. Gdy się z niéj wyśmiewano, odpowiadała:
— Ale, proszę ja pana, niechaj mąż poświadczy, czy ja sama ziela nie siekam, w ogrodzie nie pielę, do krów nie chodzę, chleba nie mieszę; a jeśli sobie co poczytam, żebym duszę nakarmiła... co to komu szkodzi?
W istocie mężowi tylko było markotno, bo daleko od niego miała więcéj, nie bardzo jéj i jemu potrzebnych, wiadomostek. Żabska nad tém tylko czuwała, ażeby ta ciekawość, która jest, jak wiadomo, piérwszym gradusem do piekła, (Krzysi głowy nie przewróciła), ale była ona pobożną, jak
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/59
Ta strona została skorygowana.