prawdziwe dziecię ludu... Kochała Boga całą duszą.
Mała ta gromadka ludzi, otaczających pana Grzegorza, trzymała się w zgodzie i była jakby jedną rodziną... Nigdy najmniejszy spór nie zakłócił jéj świętego pokoju. Wszyscy służyli, wyprzedzając się, staremu panu, który téż miłował ich, jak dzieci.
Żabska, niegdyś wykołysawszy pannę Marynkę, do niéj była najczuléj przywiązaną, i gdy Niemiec ją porwał i uprowadził, nie mogła się pocieszyć po jéj stracie, a Niemców, pomimo pobożności, znienawidziła. Ks. proboszcz Krostek, do którego należała Lubachówka, bywając często u pana Grzegorza, bo grywali z sobą w maryasza o zdrowaśki, groził jéj za tę niechęć ku Niemcom długą, co najmniéj, karą czyścową, lecz i groza nie pomogła.
— Niech mnie Pan Bóg sądzi — odpowiadała — czy ja im przebaczyć mogę!
Jedna Żabska miewała czasami wiadomości od swéj... panienki, bo ją podziś dzień tak nazywała. Ale nie zawsze niemi nawet z ojcem się dzieliła.
W czasie bytności ostatniéj, długie godziny spędzały z sobą i wychodziły z oczyma zapłakanemi, a pan Grzegorz próżno usiłował zgadnąć, co je tak trapiło. We dworze nikt sekretów nie
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/60
Ta strona została skorygowana.