miał, i gdy pan Felix nastraszył gospodarza, a ten wysłał Dydasia na zwiady, wiedziała o tém pani Żabska. Zdumiał się odjeżdżający, że się jego wyprawie ani sprzeciwiała, ani jéj się zdziwiła. Zdawało się, że już w części musiała być uprzedzoną.
— Jegomości dziw, że Niemiec nowe sekowanie na nas wymyślił — rzekła — a toć ich natura drugich męczyć, wypychać i miejsce sobie przywłaszczać, które Bóg dla wszystkich stworzył. W zgodzie z nimi żyć nie potrafi nikt, choćby jak chciał...
I, mrucząc tak, odeszła do swojego gospodarstwa. Za powrotem pytała Dydaka, pokiwała głową, i skonkludowała:
— Gotujcie się zawczasu, bo że kaszy nawarzą, to nawarzą.
Jednego dnia, gdy się najmniéj spodziewano odwiedzin pani Treubergerowéj, która latami niekiedy nie bywała u ojca, zjawiła się niespodzianie.
Pana Grzegorza, który o kiju poszedł do gospodarstwa, w domu nie było: nadbiegła Żabska i przestraszyła się, ujrzawszy swą panią, tak była zmienioną, mizerną i wybladłą.
Rozpłakała się, ściskając Żabską, i w ganku ją wodą trzeźwić musiano. Miała czas jednak
Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/61
Ta strona została skorygowana.