Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

łam. Nie trafiło mi się prawie znaleźć człowieka, co-by ją znał gruntowniéj i chciał się zbliżyć, aby poznać. Jedni mieli płochy entuzyazm dla heroicznéj Polski, wymarzonéj przez siebie: drudzy nienawiść i pogardę dla starego obrazu, stworzonego bez najmniejszéj krytyki. Gdym próbowała najgrubsze prostować błędy, zamykano mi usta. Dla nich Polska była tą ośmieszoną, o któréj śpiewał w złym humorze H. Heine. Mówić z nimi o tém nie było podobna, jam jednak próbowała oświecić go, dawać książki, które czasem przebiegał; ale zbyt wiele mu brakło wstępnych wiadomości, aby to prowadziło do zmiany wyobrażeń. W domu, jakby hasło, wydane raz na zawsze, broniło Polską się zajmować. Nadszedł dla mnie dzień szczęścia, gdym miała zostać matką. Oczekiwałam na niego z upragnieniem. Wyobrażałam sobie, że w dzieciach, choć potajemnie, zaszczepię miłość kraju, języka, wszystkiego co polskie, i skłonię je do przechowywania tego skarbu, osłoniętego tajemnicą. Ale, zdaje się, że mnie odgadnięto, i matka zawczasu przedsięwzięła wszelkie środki ostrożności, aby ode mnie do mego dziecięcia nic przejść nie mogło, niekontrolowanego przez nią. Jak tylko dziecię mówić zaczęło, podwojono czuwanie, podjęła się go surowa babka, i nie było sposobu w synach obudzić miłości do tego, co ja kochałam. Serce mi się krajało, gdym je widziała zawczasu poprzebierane w pi-