Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

ja ci pozwolił wyjść za niego... Jam, prawda, tak wielkiego zła nie przewidywał, ale...
— Ale jam naówczas była zaślepioną... — dodała Marynka — i jam sama winna, bo pytałam tylko mojego serca...
— Ja, późniéj zobaczywszy twojego starszego, którego mi odkradano długo, wszystko zrozumiałem, ale już było za późno... Można-ż dziś co robić jeszcze?...
— A!... synowie moi... synowie dla mnie i kraju są straceni!... — westchnęła Treubergerowa. — W młodszym może jest iskierka, rzucona przezemnie, którą ja starać się będę rozdmuchać, ale starszy jest Niemcem zagorzałym... Daj Boże, abym Juliana nawróciła... Nie idzie mi dziś o nich, mój kochany ojcze: przybyłam do ciebie z ostrzeżeniem, z oznajmieniem, z przestrogą... Zabiera się na jakieś straszliwe prześladowanie nowe... Mówią o wygnaniu mas całych, aby miejsce opróżnić dla kolonistów niemieckich... o wypędzeniu nawet posiadaczy majątków, niemających tu praw obywatelskich... których w ostatnich latach nikomu prawie nie udzielano...
Stary Grzegorz słuchał spokojnie; widać było z jego twarzy, iż wiadomościom, przez córkę przywiezionym, nie wierzył.
— Moje dziecko... — odezwał się — straszono mnie już podobnemi słuchami, ale to są wymy-