Strona:PL JI Kraszewski Czarna godzina.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

młodzieńczą mu się wypłacał i zalewał za skórę, robiąc sobie z tego zabawkę.
Raz nawet, w lesie, w wilczy dół jego i jednego z przemytników pochwycił.
Dydasia chcieli włóczęgowie nadgraniczni zabić, strzelali do niego, ale kule — Pan Bóg nosi.
Polskie pochodzenie i polski patryotyzm dostarczał Frejerowi niemało środków do prześladowania sąsiada, ale otwartość Lubachowskiego i znany jego charakter od potwarzy broniły.
W ostatnich czasach, Dydaś tak się mu dał we znaki, iż nareszcie Frejer zażądał zgody i pokoju. Lubachowski kazał mu powiedziéć, że, dla miłości Bożéj wszystkie swe krzywdy przebacza, ale w pojednanie nie wierzy.
Brause, ostatni z sąsiadów Grzegorza, choć się doskonale godził z Frejerem w napaściach na Polaka, na oko wydawał się daleko spokojniejszym. O ile Frejer był ruchawy i krzykliwy, o tyle on cichy i zamknięty w sobie. Gospodarstwo szło u niego niewiedziéć po jakiemu, a mimo to Brause miał pieniądze, pożyczał na lichwę, handle różne prowadził, i całe jego życie pokryte było jakąś tajemnicą nieprzeniknioną. Znikał niekiedy z horyzontu na czas dosyć długi, zjawiał się potém nagle, i nikomu nie tłómaczył, ani gdzie był, ani co robił...
Urzędnicy, którzy-by go byli mogli miéć w podejrzeniu z powodu tajemniczych tych chodów, oka-