Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No201 1K.jpg

Ta strona została skorygowana.

Czytali artykuł razem z Komorowskim, który mu potakiwał i na wszystko się godził.
— Otoż to krytyka! — zawołał, — krytyka, jakiéj ja pragnę. Gdyby kto o mnie tak napisał, starałbym się wszelkiemi siłami wynaleźć autora i — padłbym mu do nóg!
Kudlicz, spotkawszy się późniéj z Dawisonem, zaczepił go także o ten artykuł.
— Nie masz się na co skarżyć — rzekł — bardzo się z tobą obszedł łagodnie, i co prawda to prawda...
Dawison też nie miał żalu wcale do autora, a był aż nadto skromny do przyjmowania zdań obcych, a korzystania z doświadczenia starszych.
Tegoż dnia zetknął się z Dmuszewskim. Redaktor Kuryera był cale przeciwnego zdania. — Nieuk jest — odezwał się stanowczo. Nie ma wyobrażenia o tém co pisze. Paplanina, bałamuctwo...
Zdanie Dmuszewskiego, który uchodził naówczas za wielkiego znawcę, miało powagę, Dawison zastanawiał się i nie wiedział już, komu miał wierzyć.
Pani Halpertowa, któréj wspomniał o artykule, wzięła od niego gazetę, aby ją przeczytać w domu, gdyż zeszli się w teatrze na przedstawieniu Waryatki.
— „Nigdym nie mógł widzieć téj artystki, mówił Dawison, bez uwielbienia dla jéj olbrzymiego talentu! Były chwile, w których się nad grą jéj unosiłem, czułem potrzebę rzucenia się jéj pod stopy; obudzała we mnie pragnienie, abym mógł kiedy jéj wyrównać. Nigdy jéj wdzięcznym być nie przestałem za pierwsze wystąpienia, w których z taką do-