Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No233 1C.jpg

Ta strona została skorygowana.

Zapisał jednak wrażenie, jakie na nim uczynili artyści. Pani Krouser-Fournier, amantka, grała z wykończeniem wielkiém, tak, że, według niego, nic nie zostawiała do życzenia. Fichtner, jeune premier, pełnym wydał mu się naturalności, można było chwilami zapomnieć o artyście a widzieć w nim żywego owego Littig’a, którego przedstawiał. Wilhelmi grał prezydenta, i ten także jako père noble, był dla Dawisona ideałem ról tego rodzaju. Wszyscy inni byli bardzo dobrzy, w całém znaczeniu tego wyrazu. Nawet garderobiana i służąca, która miała cztery słowa całéj roli, grały przewybornie. Zachwycało go w ogóle wszystko, po tém co dotąd w życiu spotykał, wydając mu się szczytem doskonałości. Nazajutrz poszedł na tak zwaną Akademię deklamatorsko-muzykalną, daną przez panią Hasselt-Barth na dochód podupadłéj rodziny. Uszczęśliwiony był, słysząc po raz pierwszy taki dobór talentów. Hasselt śpiewała dwie arye — z niezmierną sztuką i bardzo pięknym głosem. Lucas deklamował poezyę: Der tolle Musicant, Towarzyszyli mu Carl na fortepianie i Ryszard Lewy na waltorni. Ostatni był może dwunastoletnim ładnym jak amorek chłopakiem, grającym już jak skończony artysta. Dziwny był widok tego dziecięcia z długiemi, na ramiona spadającemi puklami, władającego instrumentem, który tak nie odpowiadał jego wzrostowi, a pod jego ustami tak czarowne wydawał tony. Najmniéj zachwycił go duet dwóch Włochów pp. Abbadin’a i Ferlofti’ego, członków włoskiéj