śle, żywego chłopięcia, bo powtarzali zawsze, gdy inni uganianie się jego za wiatry surowiéj sądzili:
— Nic! nic! nasz Mikołaj! nic, ba! nie zależyć on też na starość gruszek w popiele?
— A no, dodaje dowcipnie nasz biograf, prawdę mówili, bo było z wszystkiego nic.
Żył tedy jeszcze stryj Piotr z Nagłowca do którego, bezżennemu znać chcąc synowca pokazać, posłali rodzice Mikołajka, na drogę opatrzywszy kitajką na kabat czerwoną, żeby miał sobie z czego przystojną odzież uszyć, gdyby go pan stryj gdzie dał na dwór pański na służbę, jak to naówczas bywało i samiż rodzice życzyli. Ale przyjechawszy do Topoli z ową kitajką, podobno innéj przystojnéj sukni nie mając, pan Mikołaj naprzód jako to był niepospolity myśliwiec i gospodarz, postrzegł że u stryja Piotra wrony i kawki wielką w gumnach szkodę robiły. Pilno mu wżdy było, pozbyć się tego krzyku i ptastwa, nuż wrony brogiem łowić, i niewiele myśląc ową kitajkę czerwoną na proporczyki i chorągiewki krajać, bo sobie
Strona:PL JI Kraszewski Dziś i lat temu trzysta.djvu/20
Ta strona została skorygowana.