Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

Nie był wprawdzie utrzymany tak starannie jak Campo Santo w Neapolu, jak Père-Lachaise w Paryżu i wiele innych Bożych ról po świecie, ale bujna roślinność, piękne kwiaty, wiele cienia, gęsto rozrosłe krzewy wonne, róże, brzozy i jodły ugrupowane fantazyą przypadku, dokoła białych grobowców, czyniły go wcale wdzięczną ustronią. Parę wzgórków urozmaicało dosyć obszerną przestrzeń, a na jednym z nich, stała prostego stylu kapliczka, którą z za gałęzi drzew widać było zdaleka. W głównej ulicy, wiodącej do niej, grupowały się najpiękniejsze monumenta, z potrzaskanemi kolumnami, aniołami, geniuszami gaszącemi pochodnie, godłami życia krótkiego, snu i żalu...
Reszta pomników rozsypana była po lasku wśród brzóz, sosen, dębów, które niegdyś las składały i na nowo zasadzonych wytworniejszych krzewów, a zapomnianych i zdziczałych kwiatów.
Po za kilku ledwie znacznemi uliczkami, rozciągał się cmentarz ubogich, las krzyżów drewnianych i mogił żółtych lub darnin, okrytych tylko, nad któremi żal nie miał za co postawić nawet małego krzyżyka, i dłonie pobożne kamyk tylko przyniosły, po którym poznać je miały.
Gdzieniegdzie widać było fundamenta wspaniałego mauzoleum, założone na szeroką skalę, okryte tymczasowo gnijącą od dwudziestu lat słomą. Żal gorący w pierwszej chwili, ostygł i pomnik pozostał w projekcie, a sklepienie kruche wilgoć przejadała.
Z kamieni grobowych mówiły: pobożność, próżność, pycha, żal prawdziwy i czcza retoryka lapidarna. Uśmiechnąć się mimowolnie było można z tytułów szeroko się rozlegających nad garścią prochu zapomnianego.
Rzadko gdzie stary grobowiec był utrzymany starannie, świeciły nowe, a z dawnych kruszyły się cegły i mchem porosłe napisy.
Chociaż brama cmentarna przy której stał dosyć porządny domek stróża była zawsze otworem, rzadko