Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

— W istocie, odparł Walter, — niewiem czego to jest skutkiem, znosiłem w moich podróżach dosyć dobrze zmianę klimatów, pokarmów, powietrza, ogólnych zwierzęcego życia człowieka warunków, zdawało mi się, że powinienbym łatwo, wracając do kraju w którym się urodziłem — wrócić do życia w niem bez zbytniego trudu. Tymczasem, czuję się słabym.
— Cóż to jest za cierpienie? spytał Mylius.
— Jest-to raczej ogólna niemoc, rozstrojenie nerwowe, znękanie, niż choroba. Ale taki stan często ją zwiastuje i poprzedza.
Mylius zaczął go bliżej wypytywać.
— Zdaje mi się, odezwał się po chwili, iż jedyną przyczyną tego stanu jest zmiana życia czynnego, ruchomego, na siedzące, samotne i bez zajęcia stałego. Zdaje się często człowiekowi, iż byle ciało nakarmił, oddychał zdrowem powietrzem i zapewnił sobie spokój, który nazywa odpoczynkiem, już może żyć nic więcej nie potrzebując. Tymczasem prawo nas naznacza do pracy, jest ona potrzebną i widziano nieraz ludzi, którzy marzyli o wypoczęciu a znaleźli w nim rozstrój organizmu i chorobę. Wszak pan wiodłeś życie czynne?
— Bardzo, odpowiedział Walter — służba w marynarce, nieustanne podróże, coraz nowe kraje, obudzające ciekawość naukową i zamiłowanie w historyi naturalnej, sama zresztą służba, niedawały odetchnąć.
— Jedynem więc lekarstwem dla szanownego kolegi, byłoby czynniejsze życie, rzekł Mylius. Wiecie co, z chęcią się z wami klientelą moją podzielę, czemużbyście nie mieli się zająć praktyką?
Walter się uśmiechnął.
— Kochany doktorze, rzekł — kraju nie znam, odwykłem od niego, nabrałem obyczajów twardych marynarza, praktyka mi dokuczyła i wcale do niej powracać nie pragnę. Wierzcie mi.
— Coś przecie robić musicie?
— To prawda, ale medycyna, jako nauka, ma tyle do badania. Zresztą ja jestem z powołania raczej na-