Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

opiekuna i życie obierz czynne, lub wynoś się ztąd — gdzie cię uczciwi ludzie wszyscy potępić muszą.
Luziński zwlókł się powoli z kanapy, rzuconą na stół czapkę włożył na głowę milczący, nie odpowiedział nic i skierował się ku drzwiom.
— Będę pana tylko prosił, aby tu moje rzeczy, których sam zabrać nie mogę, jakiś czas pozostać mogły, póki się po nie nie zgłoszę. Żegnam pana.
Szurma kiwnął głową, drzwi się zamknęły, Walek wyszedł na ulicę i powolnym krokiem powlókł się nie pewien siebie do restauracyi pod Różą.
Instytucya ta dobroczynna znajdowała się od lat już wielu w samym rynku miasteczka, nieopodal od cukierni pana Batysta Gorconi i poczty. Trafiało się czasem, iż zgłodniały podróżny do niej zachodził, ale głównie miała ona na celu zaspokojenie gwałtownie się czuć dającej potrzeby podobnego zakładu dla licznych urzędników miasteczka, kawalerski żywot wiodących i dla nie mających stałego zatrudnienia właścicieli domów, którzy radzi tu czytywali Kuryerka, grali w bilard, pili piwo, niekiedy kawą się raczyli, a nawet stawiali w wielkich wypadkach butelkę kwaśnego wina przed oczy zdumionych ciekawców.
Restauracya pod Różą utrzymywana była przez wdowę, panią Pauze, która niewiadomo jak była z domu, i nikt ściśle oznaczyć nie mógł, ani kiedy została zamężną, ani w jaki sposób postradała małżonka. Była to osoba zdrowia delikatnego, nerwów nader draźliwych, nie zajmująca się zbytnio zakładem swym, którym kierował oberkelner pan Ignacy, piękny mężczyzna wyfryzowany i noszący wspaniałe dewizki u zegarka i guziczki u koszuli. Oprócz tego, dwie zgrabne dziewczynki Hanka i Jóźka, posługiwały gościom z wielkiem ich zadowoleniem.
Restauracya miała wielką salę bilardową, nieco ciemną tylko i nizką, do której schodziło się po dwóch schodach, ozdobną w szafę za szkłem pełną cygar, cukrów i innych kosztownych łakoci, drugi pokój jadal-