Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

Walek nie mógł inaczej, wymowniej okazać swej wdzięczności wdowie, jak dłoń jej drżącą przyciskając do wzburzonej piersi, co chorą twarz, osłoniętą białą chusteczką, ożywiło kraśnym rumieńcem.
— Pani, rzekł wzruszony, racz wierzyć, iż dozgonną dla niej to serce wdzięczność zachowa.
— Niech pan pośle po rzeczy (o mało nie pomyliła się i nie powiedziała — po kapitał) zawołała wdowa, niech się pan przenosi do mnie i niech sobie ludzie gadają co chcą, ja się z ich potwarzy śmieję.
— A ja nimi gardzę, dodał Walek.
Zdawało się pani Pauze, iż nie miała chwili do stracenia i natychmiast zeszła dla odkomenderowania stróża do dworku Szurmy po tłómoki. Postanowienie to heroiczne, zdawało się nie w smak iść oberkelnerowi, panu Ignacemu, który strasznie głową kiwał, chciał nawet czynić pewne uwagi, ale wdowa ani ich słuchać myślała. Była to kobieta tem energiczniejsza, że w gruncie słaba, a człowiek czujący się niepewnym siebie, gdy się uprze, staje się kamiennym.
Po heroicznej tej decyzyi, pani Pauze zamknęła się na górze, a Walek zeszedł na dół z postacią prawie tryumfującą, i tu otoczono go kołem. Towarzystwo jeszcze się było zwiększyło, wszyscy pałali ciekawością, bohatera mieli w ręku, przyzwoitość wszakże napastliwymi być nie dopuszczała. Walkowi zostawiono swobodę umieszczenia się na ławce jak zwykle, i wypoczynku po tajemniczej przygodzie.
Zrazu poszanowanie dlań wstrzymywało nawet od partji bilardowej, na którą przychodziła pora, ale po dojrzałej naradzie zgodzono się, iż dźwięk kul i stukot karambolów są jednym z najskuteczniejszych środków rozbicia smutnych myśli. Sekretarz pierwszy puścił bilę po suknie dawniej zielonem. Walek zamyślił się, towarzystwo odzyskało wolne ruchy i swobodę dni powszednich.
Dzień to wszakże nie był jak inne, znikający z pamięci ludzkiej bezpowrotnie, zaledwie gracze pierwsze punkta znaczyć poczynali, gdy drzwi sali się otwarły,