młody mężczyzna stanął w progu, a że nie był z miejscowością obeznanym i o trzech schodkach nikt go nie uprzedził, poślizgnął się fatalnie i byłby może padł z nich, gdyby się nie zatrzymał na plecach sekretarza, którego niezmiernie grzecznie przepraszać zaczął. Sekretarz się śmiał, i rozmowa wszczęła.
— Widać, żeś tu pan dobrodziej u nas gościem po raz pierwszy, rzekł wesoło — bo każdy niemal jak pan, przypłaca wiadomość o schodach guzem lub strachem.
Nas to już nie dziwi.
Nieznajomy, który wpadł z takim hałasem, był w istocie całkiem obcym w miasteczku, a że nie mamy powodu robić z tego tajemnicy, powiemy od razu, iż nim był baron Helmold Kaptur, wracający ze swej wycieczki do Turowa i dla pewnych, ważnych osobistych interesów, potrzebujący parę dni zatrzymać się w miasteczku.
Nawykły do stolic, baron sądził, że tu znajdzie choć miniaturowe ich powtórzenie, na małą skalę, hotel, table d’hote, miejsca, w których by coś mógł pochwycić. Ze zdumieniem przekonywał się, że w hotelu, który nosił ten tytuł, trudno było o jeden pokój, gdyż zwykle pusty, zajmowano kartoflami, a restauracya była widocznie przeznaczoną dla miejscowych. Witano go tu tak zdziwionemi oczyma, iż dłuższy pobyt zdawał się niepodobnym, a poznajomienie się i rozgadanie prawie niemożliwem. Zostawała mu wprawdzie apteka, ale tu powtórzonemi odwiedzinami lękał się obudzić nadziei w pięknej królewnie i na głowę wziąść dosyć nieznośnego przyjaciela Rogera. W ostateczności bytność u Skalskich przypuszczał tylko jako smutną konieczność, gdyby jej uniknąć nie było można.
Tymczasem raz dostawszy się do restauracyi, postanowił tu już wieczerzać, a jeśliby co dało się dobyć z gości — korzystać. Umiał być dobrym koleżką gdy tego była potrzeba, choć strój, ruch, powierzchowność, zdradzały w nim człowieka innego świata.
Oberkelner poznał w nim barona po dewizkach
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/121
Ta strona została skorygowana.