Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/124

Ta strona została skorygowana.

— To są właściciele apteki, papa Skalski był, jest, ale niechce już być więcej aptekarzem. Mama może by zniosła aptekę, córka i syn — nigdy. Raczej śmierć niż aptekę. Skalscy pieczętują się herbem, a herb i rubarbarum nie chodzą z sobą.
— O! wybornie! śmiał się Helmold, nalewając wino Luzińskiemn — takiemi się mi wydali, gdy mnie tam Roger zaprosił.
— Panna Idalia jest bardzo piękna! — dodał Luziński, ale...
— Jest i ale w tej piękności? — zapytał baron.
— Nie w piękności, chyba w sercu, podchwycił Walek, urodziła się bez niego. Nie słyszałem by komu serce, lub noga wyrosła, jeźli bez nich przyszedł na świat.
— Co do serca, to sprawdzić trudno, rzekł baron, człowiek który nie ma go, długo czasami pada jego ofiarą, gdy się zapóźno obudzi.
— W pannie Idalii... wątpię... Jest-to osoba wykształcona, miła, dowcipna, piękna, zachwycająca, ale...
— Brak serca, to dla kobiety największe szczęście...
— A dla mężczyzny co ją pokocha, najokropniejsza klęska.
— Na cóż się w niej kochać? — spytał baron.
— A! to prawda, dodał Walek, ale są predestynowani...
— Czy już wielu nieszczęśliwych padło ofiarą? — spytał baron.
— Ja nie wiem, śmiejąc się odparł Luziński, choć wychowany w tem miasteczku, choć tu żyjący znowu od niejakiego czasu, nie mam szczęścia bliżej się znać z apteką. Apteka choruje na arystokracyą, a ja... tego panu mówić nie potrzebuję, nie należę do niej.
— Pan wiesz ile jest rodzajów tak zwanej arystokracyi? — spytał baron.
— Ja nie mam pretensyi do żadnej, mówił Luziński śmielej coraz. W Anglii możebym jak Dizraeli, jak Macaulay dobił się czegóś... nawet pąsowego fotelu, ale u nas...