— Myślę się oddać studyom nad nią, gdyż największy geniusz bez niej się na nic nie zdał, rzekł Luziński. Trzeba przed nim bić w bęben i grać w trąby, inaczej prześliznie się niepostrzeżony.
Baron już ziewał wewnątrz, był zmęczony, teorya blagi wcala go nie bawiła, dowiedział się, co wiedzieć pragnął, życzył się wyśliznąć, dopił wino, zaczął zapewniać Luzińskiego, iż nader jest szczęśliwym, ze spędzenia tak miłego wieczora, wziął za kapelusz, zapłacił rachunek, i mówiąc sobie w duszy, iż dnia nie stracił, wysunął się nareszcie na spoczynek do hotelu, w którym przyrzeczono mu kartofle wynieść, aby jego pomieścić.
Luziński udał się do swego apartamentu na górę, rozmarzony nieco, ale tryumfujący.
I gdy poczciwy Mylius wracając do domu ze łzą w oku mijał drzwi pokoiku pustego, nieśmiejąc spojrzeć na nie, aby mu nie przypomniały wychowańca, Walek bez zgryzoty i tęsknoty kładł się do miękkiego łóżka, mówiąc w duchu:
— Pożałuje tego stary!
Miał słuszność, doktór oka nie zmrużył w nocy, na przemiany czytał fizyologią i chodził po pokoju. Ranek zastał go na nogach, i znużenie o świcie litościwie przymknęło powieki. Luziński we śnie marzył o laurze na kapitolu.
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/127
Ta strona została skorygowana.