— Prawda! z zapałem dodał aptekarz, prawda, pokaż mi pan drugiego aptekarza, któryby dla sławy oficyny uczynił taką ofiarę?!
Doktór uśmiechnął się, przerzucił inwentarz, spojrzał na summę.
— Cóż będzie z kamienicą? spytał.
— Cena kamienicy nie jest zbyt wielka, chociaż nie chwaląc się — zawołał aptekarz, lubiący się chwalić w istocie — to nie kamienica, to pałacyk! urządzony z takim konfortem, jakiego na wsi żaden dom nie pokaże, chcesz pan opatrzeć?to są zbytki.
— Ale zapominasz kochany Skalski, że ja twoją kamienicę znam równie dobrze jak ciebie.
— Oto inwentarz i cena, zawołał aptekarz.
— A więc razem to uczyni nieszpetną summę! rzekł doktór, porównywając dwie ceny. Odstąpicie co od tego?
— Nie — zawołał Skalski, ani szeląga.
— To nie sprzedacie — odparł zimno Mylius, składając papiery, a sięgając do kapelusza.
Skalski się zawahał.
— Czekajcie, rzekł, mówmy no po ludzku.
— Nie, kochany panie — przerwał Mylius — po ludzku wiem co to znaczy, będziemy godzin pięć drzeć sobie gęby, usiłując się wzajemnie podejść, ty, by wziąść jak najwięcéj, ja dać jak najmniej. To mi się na nic nie zdało. Znasz mnie, wiesz że ci życzę dobrze. że nikogo w życiu ani nadużyć bym nie chciał, ani korzystać z jego położenia. Mów ostatnią cenę, jeśli mogę, dam, nie, to nie.
Skalski zagryzł usta, podniósł okulary i począł je wycierać, aby mieć chwilę do namysłu; lękał się stracić gotowego nabywcy, gdyż drugiego na prawdę dopieroby szukać musiał. Z czułością nagle wezbraną rzucił się w objęcia doktora!
— Kochany przyjacielu, rzekł, mów i wejdź w położenie człowieka, który realizuje fundusz ostatni.
Mylius powrócił do inwentarzów, i nie mówiąc słowa, bacznie rozpatrywąć je zaczął, myślał, cyfry
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/134
Ta strona została skorygowana.