Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/143

Ta strona została skorygowana.

letem, a pannie Idalii nie wypadało się narzucać ze swym talentem uszom, długim uszom obojętnych, bezdusznych słuchaczów.
Pod koniec śniadania przyniesiono akt sprzedaży, sporządzony na prędce do podpisu, wypito zdrowie nabywcy i przedających. Mama serwetą twarz zakryła, aby nie wybuchnąć, poczem Walter i mężczyzni z cygarami cofnęli się na dół, do gabinetu Rogera.
Roger także pragnął elegancyą swojego apartamentu olśnić zimnego Anglika, ale i jemu się nie udało. Broń, kobierce, fraszki na biurku, kollekcya szpicrutów prawdziwie ciekawa i jedyna w naszym kraju, zaledwie roztargnione na chwilę potrafiły zwrócić oko. Zanurzył się w paliwie cygara człek zastygły, podparł milczący i gdyby oczów nie miał otwartych, możnaby przysiądz, że drzemie.
Tak w tym dniu pamiętnym, dokonała się zprzedaż oficyny Sanitatis, przechodzącej z rąk pana Skalskiego, razem z wizerunkami Eskulapa i Hygii, w dłonie obcego jakiegoś przybysza nieznanego miastu! awanturnika; ruszano ramionami, a że wszyscy byli do Skalskich przywykli, żałowano ich nawet. Nie byli to źli ludzie, choć czasem bywali śmieszni.
W mieścia gadano o tem dwa tygodnie, a wersye chodziły wielce różne.
Najosobliwszym skutkiem tego zrzeczenia się apteki i uroczystego śniadania było, że prawie od chwili ujrzenia Waltera, Skalski stary chodził milczący, pogrążony w jakichś myślach, niespokojny, roznerwowany. Niekiedy tak się zatapiał w tych dumach, że po kilka razy mówić do niego musiano ażeby zrozumiał. Przytem był bardzo smutny.
— Co w tem dziwnego? mówił Mylius, kto całe życie się czemś zajmował, gdy mu zwykłe zatrudnienie wydrą, zawsze to odboleć musi, — a Skalskiego losy przyszłe nie ciekawe. Na wsi sobie rady nie da, dzieci go opanują jeszcze bardziej, i kto wie co go czeka. Nawet tacy okrągli i baryłkowaci ludzie miewają