Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

boszcz mógł nawet nie rezydować tutaj, mając dwóch wikaryuszów i kapelana, liczną i obszerną parafię obsługujących.
Probostwo było murowane, wygodne, ogród stary z lipami, kasztanami, altanami i sadzawką na ryby. Sama Fara z piętnastego wieku, w szesnastym powiększona i przyozdobiona, poprawiona o sto lat później, wyglądała wspaniale. Niegdyś otaczał ją prawdziwy cmentarz, o którym świadczyły kamienie w ziemię zapadłe, teraz oddawna się tu grzebać zaprzestano. W podziemiach kościoła wszakże, dziatwa ze szkółki bawiąc się w piłkę przy murach, z ciekawością i strachem przyglądała się spokojnie stojącym cynowym trumnom fundatorów. Budziły też jej zajęcie, złożone w blizkiej kostnicy nakształt baszty, trumny, katafalk i resztki kości, które się tam walały.
Zwykle, oprócz czasu nabożeństwa, ten cmentarz wielkiemi, staremi ocieniony lipami, smutny, cichy — stał pustką, chyba nad wieczór chłopcy ze szkoły szli tu grać w piłkę około dzwonnicy, i nowo przybyłych straszyć, pokazując im sprzęty śmierci, całun pokapany od świec, czarną trumnę i stopnie na których ją ustawiano.
Przez podwórze kościelne, wśród trawy zielonej, piołunami przerosłej, kilka ścieżynek odwiecznych wypisywały ślady ruchu i życia jedynego, jakie się tu stale od wieków utrzymywało. Ścieżka jedna szła od murowanej bramy do drzwi kościelnych, druga ku dzwonnicy, z małoznacznym chodniczkiem do kostnicy i trumien, inna od probostwa do wielkich drzwi Fary. Wydeptane także były trawy kawałkami około zakrystyi, a pod cieniem lip i nagromadzającym się ich liściem, mało też ubogiej zieleni widać było... Tam gdzie swobodnie dawano staremu cmentarzowi zarastać, gdzieniegdzie z pośrodka chwastów szary kamień się dobywał, ale dziś ani głoski na nim odczytać nie było podobna, a w pamięci ludzi nic z nich nie pozostało. W jednej ze ścian, nieszczęśliwa ofiara zabawek studenckich, wmurowany był rycerz we zbroi.
Nie było przy nim napisu, tylko u nóg herb Pło-