wnej ulicy, aby stać obok Turowskich, hrabiów Czylińskich i książąt Radziwiłłów. Ręczę, że przepłacili te kilka łokci ziemi, że intrygowali aby je pozyskać, a zrujnowali się na kaplicę gotycką, na okna kolorowe, na bronzowe głoski, na marmury i ornamenta.
Szurma ruszył ramionami.
— Złośliwy jesteś, rzekł — ale ja w tem nie widzę nic oprócz bardzo pobożnej ofiary dla pamięci zmarłych, których uczcić chcieli.
— Naiwny człecze! przerwał Walek, myślisz, że tu o umarłych chodziło! tu szło o żywych, o popis, o pokazanie dostatku. Tak samo stary Skalski stawi butelkę szampańskiego wina przy obiedzie, choć by mu zaszkodzić miała, jak grobowiec ten — przez próżność.
— Przypuśćmy; — cóż ci ona szkodzi i komu ona jest szkodliwą, chyba samemu Skalskiemu, którego czyni śmiesznym — rzekł Szurma, chcąc iść dalej.
Walek wciąż jeszcze stał u monumentu i prześmiewał się z niego.
— Dosyć, że choć tu stoją z panami i obywatelstwem wiejskiem na jednej linii — dodał... cha! cha!
Inżynier nic nie mówiąc, szedł dalej zwolna, poglądał na pomniki i zdawał się szukać tego, który był jego pomysłem. Walek nielitościwie sobie szydził ze wszystkich.
— Że też nikt na nowy pomysł się nie zdobędzie, mówił — jedno i jedno — połamane kolumny, greckie sarkofagi, gotyckie kałamarze, anioły niepodobne do ludzi, urny okryte płachtami, a napisów nawet czytać nie warto.
— Jesteś w humorze szydzenia ze wszystkiego, szepnął Szurma — tu, gdybyśmy się na co nowego zdobyć chcieli, któżby wykonał, a iluż ludziom braknie na to środków? kto tam na to zważa!
— Ale bo widzisz, tyś obojętny na wszystko — zawołał Luziński — ja chcę czytać w każdej rzeczy. Człowiek jest wszędzie człowiekiem, nawet tu, na pole śmierci, niesie z sobą swoje słabości, niedołęztwo,
Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/16
Ta strona została skorygowana.